"Lullaby of regret."
Bell. - 23-08-2009 22:23
A więc, postanowiłam powrócić z nowym opowiadaniem. Zdecydowałam się na angielski tytuł, bo brzmi lepiej, niż "Kołysanka żalu". Na początku chciałam nazwać opowiadanie "Elfia kołysanka.", ale przecież o podobnej nazwie istnieje manga/anime. Postanowiłam podzielić opowiadanie na dwie postacie główne. Będą nimi siostry. Jedną z nich rozpoznacie bez trudu, jeśli czytaliście mojego "Toma Alternatywnego". Na początku wrzucę tylko prolog i rozdział pierwszy. Dotyczy on pierwszej siostry. Druga będzie królowała w drugiej części, i tak będzie na zmianę. Mam nadzieję, że się nie pogubicie. ; D
Przygotowałam również zestaw podkładów muzycznych, przy których pisałam opowiadanie. Być może czytanie z tłem będzie dla was większą przyjemnością.
Liczę na szczere komentarze i konstruktywną krytykę. Enjoy!
Zestaw muzyczny:1. Epica - Cry for the moon.2. Within Temptation - All I Need.3. Enya - May It Be.4. Lisabeth Scott - One breath.5. Pan's Labirynth Lullaby.Drobna kobieta z długim, jasnym warkoczem splecionym za plecami, weszła szybko do izby. Miała na sobie szarą, jedwabną szatę z kapturem, która sięgała jej za kostki. Zatrzasnęła za sobą dębowe drzwi i przebiegła na drugi koniec pomieszczenia. Pełniło ono rolę jadalni oraz kuchni, jednakże w jednym rogu stało niewielkie łóżko. Leżały w nim dwie skulone dziewczynki. Jedna z nich miała włosy koloru odziedziczonego po matce. Niemalże białe kosmyki opadały jej na dziecięcą twarz. Obok niej leżała druga, pogrążona we śnie. Różniła się kruczoczarnym odcieniem włosów. Obie jednak miały porcelanową cerę i delikatne rysy twarzy. Na pierwszy rzut oka można by je wziąć za elfie siostry, ale przedstawiciele tej rasy zbyt rzadko decydowali się na potomstwo. Poza tym, uszy obojga dziewcząt pozostały ludzko zaokrąglone. Kobieta szarpnęła lekko za szczupłe ramię jasnowłosej i potrząsnęła nią energicznie. Gdy ta się zbudziła, spojrzała nienaturalnie fiołkowymi oczami na swoja rodzicielkę.
- Zbudź siostrę, Lessien – wyszeptała nerwowo i odeszła od łóżka. Ruszyła w kierunku strony kuchennej i zaczęła wyciągać z drewnianych szafek miski z owocami. – Nadszedł czas na ucieczkę. Po tylu latach… - Trzęsły jej się ręce. Zaczęła pakować jedzenie do skórzanego worka.
- Nie rozumiem – wymamrotała Lessien sennym głosem. Mrużyła powieki przed rażącym światłem świecy, którą matka postawiła przy łóżku.
- Władze odkryły moją tożsamość. A raczej, jej brak. To kwestia kilku godzin, zanim się tu pojawią i nas aresztują. – Nogi się pod nią ugięły, jakby miała zaraz zasłabnąć. Opadła na drewniane krzesło i zaszlochała głośno. Trwała bez ruchu kilkanaście sekund, a kiedy podniosła głowę, spojrzała na córkę zapłakanymi oczami. – Jeśli nie uciekniecie, odeskortują was na Senję, Tam czeka was tylko śmierć. Prawo nie chroni potomków zakazanych związków. Musicie zniknąć z ich pamięci.
- Ale co będzie z tobą, matko? –spytała płaczliwym tonem dziewczynka. Kobieta wstała od stołu i podeszła do łóżka. Ujęła drobną twarz córki w dłonie i spojrzała na nią z czułością.
- Obudź Elvę. Macie mało czasu.
Rozdział pierwszy.
Blask słońca odbijał się od dachów budynków. Miasto powoli budziło się ze snu. Nadchodził przecież nowy dzień. Złote światło przebijało się natarczywie między każdymi bordowymi wierzchołkami sklepów. To miejsce, choć na pierwszy rzut oka wyglądało jak każde inne, emanowało jakąś odmienną aurą. To zapewne dlatego, że miasto było bardzo małe i wszyscy znali się doskonale. W takim miejscu nie można było skrywać tajemnic zbyt długo. Gdyby wszystko było takie łatwe, i przede wszystkim, normalne, może nawet chciałaby tu zostać. Ale wiedziała, że nie powinna zagrzewać tu miejsca. Stojąc na skraju urwiska miała doskonały widok na panoramę pobliskiej okolicy. Rozpoznawała każdy budynek. Stąd można było nawet dostrzec główny rynek. W południowej części miasta stała świątynia. Jej granitowy dach zdawał się iskrzyć pod wpływem promieni słońca. Kolorem wyróżniał się od pozostałych. Tego ranka nawet gargulce stojące nieruchomo na rancie świątyni wyglądały niezwykle pięknie, a przecież zwykle łypały groźnie na każdego, kto na nie spojrzał. Ich wykrzywione grymasy na twarzach raczej odstraszały wierzących, niż zapraszały do środka. Dziś każdy szczegół mógł wydawać się cudowny dla kogoś, kto musi niezwłocznie odejść. Elva Elaniel Elesar z pewnością musiała opuścić te miejsce. Obserwowała ze spokojem wschód słońca, stojąc przy wejściu do jednej z Wilczych Jaskiń położonych na wzniesieniach. Przychodziła tu każdego ranka, odkąd zbiegła ze statku eskortującego ją na Senję i podziwiała scenę budzącego się Rookgaardu. To, że wyglądała na kobietę pozbawioną uczuć, to nie znaczyło wcale, że ich nie posiada. W jej głowie kłębiły się setki myśli. Starała się nie okazywać tego, co czuje. Uchodziła za chłodną i wyniosłą i z tym było jej dobrze. Nie znosiła dzielić się sekretami i unikała ludzi. Choć miała teraz zamknięte oczy, to źrenice poruszał się co chwilę pod powiekami. Nad nimi znajdowały się delikatne, ciemne łuki brwiowe. Jej włosy szarpał silny wiatr, a czarne jak noc kosmyki unosiły się gwałtownie w powietrzu w takt szumu liści. Była zmęczona, bo tej nocy nie spała. Kiedy wieczorem ułożyła się w łóżku i zamknęła oczy, ujrzała coś, co nie pozwoliło jej zmrużyć oka. Przeczuwała, że tak się kiedyś stanie. Że nie można wiecznie uciekać przed przeszłością. Że znajdą się Ci, którzy będą pamiętać i znów będą chcieli skazać. Tym razem ceną było nie tylko jej życie. Dlatego musiała odejść. Jej wizja, wywołana niezwykłą więzią, rozbudziła w niej obowiązek podjęcia działania. Nie mogła tego tak zostawić. Lessien nie tylko była jej siostrą. Były rodzeństwem bliźniaczym, a to był naprawdę rzadki przypadek, by kobieta urodziła dwójkę dzieci w trakcie jednego porodu. Nazywali to cudem. Łączyło je coś więcej, niż podobieństwo, czy linia rodu. Było to coś, czego nie można było wytłumaczyć. Ich umysły, połączone jakby magiczną nicią. Lessien była jedyną istotą na tym świecie, na której jej zależało. I znajdowała się w niebezpieczeństwie.
Gdyby nie wyostrzony słuch, nie miałaby nawet pojęcia o istocie, która od dwóch minut czaiła się w jaskini. Z całą pewnością nie był to wilk. Te zwierzęta atakowały od razu, a nie obserwowały z ciemności swoją ofiarę. Poza tym, gdyby to był on, wyczułaby jego zapach. Uchyliła powieki i spojrzała za siebie. W ciemności majaczył jakiś kształt. Z pewnością zbyt duży jak na wilka. Niedźwiedź? Nie w tych terenach. Ta jaskinia wykluczała pojawienie się każdego innego zwierzęcia. Odwróciła się i stanęła przodem do wejścia. Mógł to być albo człowiek, albo zbłąkany troll. Zacisnęła blade palce na rękojeści krótkiego noża. Ze spokojem wpatrywała się przed siebie, a kiedy z jaskini wyłowił się mężczyzna o płomienno rudych włosach, opuściła dłoń wzdłuż ciała. Zatrzymał się gwałtownie na jej widok i obrzucił ją wzrokiem pełnym zdziwienia. Sekundę później uśmiechnął się szeroko. Kobieta nie odwzajemniła gestu.
- Co tu robisz o tej porze, Tom? – spytała chłodno, jakby nie był tu mile widziany.
- Ja? To dobre pytanie, ale adresowane do Ciebie – nie pozostał jej dłużny i łypnął na nią spod grzywki opadającej na twarz. Zignorował jej ton i podszedł do skraju urwiska. Dopiero teraz promienie słońca oświetliły dokładnie jego twarz. Jego lewy policzek szpeciła blizna, a brązowe oczy wpatrywały się w miasto. Mogła dostrzec w nich odrobinę ulgi. Jakby mężczyzna bał się spotkać tu kogoś innego. Kiedy nie odpowiedziała, machnął ręką z rezygnacją i odwrócił wzrok. – Dobra, pewnie i tak mi nie powiesz. Polowałem, dla wilczych skór – odgarnął grzywkę dłonią. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się delikatnie. Tom był jedną z dwóch osób na tej wyspie, z którą mogła zwyczajnie porozmawiać. Mogła przyznać, że nawet go lubiła. Wydawał się nie zwracać uwagi na to, kim była. Traktował ją z równością, a tego od zawsze potrzebowała.
- Wilcze skóry? – powtórzyła. – Po cóż Ci one?
Dostrzegła błysk w jego oku.
- Czyżbyś zapomniała, jaką rolę tu pełnię? – spytał z udawanym oburzeniem, jednak jego uśmiech wciąż był ciepły. No tak, Tom był rzeźnikiem. – Ostatnio pojawiło się dosyć duże zainteresowanie skórą zwierząt. Wilków i niedźwiedzi, przede wszystkim. Ba, nawet zaczęli kupować u mnie skórzane rękawice! To pewnie dlatego, że zbliża się zima. – Tom pokiwał lekko głową. Elaniel wzdrygnęła się. Noszenie zwierzęcej skóry na ciele obrzydzało ją.
- To okropne! – skomentowała z wyrzutem. Na szczęście mężczyzna przyjął to łagodnie i tylko wywrócił teatralnie oczami. Znowu machnął ręką i wymamrotał pod nosem coś w rodzaju „baby!”.
Tom był typem człowieka, który nie przejmował się zasadami dobrego zachowania, czy grzecznością. Klął na głos, nawet przy kobietach. Szacunku również mu brakowało, jednak to jej nie przeszkadzało. Lubiła bezpośrednie osoby, a nie kryjących się pod maską dobrych manier mięczaków. Tom z pewnością należał do tych pierwszych. Mężczyzna odwrócił się i zaczął odchodzić. Nie miał już jej nic do powiedzenia, jednak Elaniel nie miała zamiaru tak zakończyć dzisiejszej dyskusji. Miała bowiem kilka pytań.
- Jak wydostać się z wyspy? – Spytała przez ramię, kiedy zaczął iść w kierunku jaskini. Zatrzymał się przy jej wejściu.
- Co każde cztery dni przybywa statek, by zabrać na kontynent wyszkolonych wojowników. Natomiast okręt z transportem handlowym, co każdy tydzień – odparł głośno.
- Cztery dni? – powtórzyła jakby nie do końca go zrozumiała. Cztery to za dużo! Musiała opuścić Rookgaard natychmiast!
- Dlaczego chcesz opuścić wyspę tak szybko? – spytał powoli i nagle Elaniel wyczuła w jego tonie smutek. Podniosła wzrok i spojrzała mu w brązowe oczy. Tak bardzo chciała mieć go za przyjaciela. Zaufać mu i móc wreszcie pozbyć się ciężaru sekretów. – Dopiero, co się tu pojawiłaś.
- Naprawdę, chciałabym Ci powiedzieć. Uwierz mi. Ale nie mogę się nikomu zwierzać. Chodzi o życie kogoś dla mnie ważnego. – Tom uniósł brwi. Czyżby fakt, że istniał ktoś godny jej uwagi był czymś dziwnym? Zawrócił powoli i znów był przed nią.
- Ale wrócisz, prawda? - Coś w niej drgnęło. Jakby serce na moment stanęło. Tak bardzo chciała odpowiedzieć mu „tak”! Otworzyła lekko usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Zupełnie zatraciła się w głębi jego ciemnych oczu. – Obiecaj! – Jego podniesiony ton wyrwał ją z transu. Mrugnęła kilka razy powiekami.
- Jeśli wszystko się powiedzie… - odparła niepewnie. Nie chciała niczego obiecywać, bo sama nie wiedziała, jaki los ją będzie czekać. W życiu nigdy niczego nie była pewna.
- Udaj się więc do kobiety zaklętej w marmurze. Jeśli ją odnajdziesz, wtedy odnajdziesz również drogę na kontynent. – położył dłoń na jej szczupłym ramieniu. – Będę czekał tu na Ciebie każdego ranka, do czasu, gdy wrócisz. – wyszeptał, a potem odwrócił się i ruszył w stronę jaskini. Potem zniknął w ciemnościach. Elaniel stała bez ruchu, a w jej głowie panował chaos. Jej wzrok ciągle tkwił w miejscu, gdzie przed chwilą stał Tom. Poczuła się zagubiona. Czy to oznacza, że będzie czekał na nią do swojej śmierci, jeśli nigdy się nie zjawi? Co nim kierowało? Potrząsnęła lekko głową, by pozbyć się tych myśli.
Teraz ważne było wydostanie się z wyspy. Dlaczego nie wyjawił jej więcej? Co oznaczało „Kobieta zaklęta w marmurze”? Wiedziała tylko to, że stojąc tu, nie uzyska odpowiedzi na to pytanie. Znajdzie ją zapewne w mieście. Zerwała się z miejsca z nadludzką szybkością i zaczęła biec w dół urwiska.
Juzek Masarz - 23-08-2009 22:34
I wreszcie się doczekałem. Ja loffciam te opowiadania <3 xD
A tak na serio: ładnie napisane, błędów się nie dopatrzyłem, i czytać tylko z podkładem!!
Desman - 23-08-2009 22:44
Koniec ciekawy, nawet bardzo! ;D. A ja wiem kto to ! xd. Ale nei powiem : pppp.
VViktor - 23-08-2009 22:57
Piszesz najlepsze opowiadanie jakie na tym forum czytałem. Coraz lepiej Ci to wszystko wychodzi xD Ten dodatek muzyki to świetny pomysł. Cudownie się to zaczyna zobaczymy jak te opowiadanie się rozwiną. Jestem pod wrażeniem i czekam z niecierpliwością na następnie. Tylko szybko xD (mam nadzieje, że nie będzie trzeba czekać tyle co na Altrona xD)
Bell. - 23-08-2009 23:10
@ Juzek Masarz
Muahsuaha,. Mój wierny czytelniku. <33 XD
@ Desman.
Nie wiesz, kto! ;pp
@ up.
Aż mi sie, ciepło zrobiło! ^^
I nie martw się, dalsze części mam gotowe. Są w zeszycie, wystarczy przepisać na worda. ;D
Zielak94 - 23-08-2009 23:16
Wow!Czlowieku to sie nazywa prwadziwy talent!:D
Jak napiszesz dalsza czesc prosze napisz mi ja na priv:p
Ten rozdzial bardzo mi sie podobal,czekam na kolejne czesci :)
Bell. - 24-08-2009 01:24
@up.
Miło, że się podobało. ; ))
Jak wstawię nową część, to dam znać. : P
Trevo - 24-08-2009 08:27
Super opowiadanie. Najlepsze jakie czytałem. Daj więcej ;] PLISSSSSS
Brav - 24-08-2009 09:34
Masz talent, nie ma co. Czekam na dalsze części.
Guard - 24-08-2009 10:51
I ja się do czegoś przyczepię. W opowiadaniach nie pisze się zwrotów grzecznościowych z dużej litery.
Pomiędzy myślnikami nie pisz z dużej litery! Karygodne...
I jak zawsze, search'n'destroy:
Czyli tylko to.
Ogólnie, tematyka dobra ;p
Bell. - 24-08-2009 11:46
@Trevo.
Nie tak od razu. Nie mam ich jeszcze przepisanych. ;d
@ Brav.
Dzięki. ;DD
@ up.
Ups... O_O
Podpadłam. ;o *chowa się*
Jak każdy, popełniam błędy, idealna w pisaniu nie jestem i jeszcze się uczę. Dziękuję za te uwagi, bo na pewno pomogą mi wreszcie przestać walić błędy, choć nie mam pewności, czy od razu. (To tak, jak 'biurko' pisałam pół życia przez Ó i nie potrafiłam sie odzywyczaić. XD)
Sapherr - 24-08-2009 12:48
Swietnie napisane naprawde z niecerpliwoscia czekam na wiecej :_0
wiewiorkka - 25-08-2009 12:27
Świetne opowiadanie. Czytałem już wczoraj dwa razy:D. Masz prawdziwy talent do takich rzeczy:D.
Bell. - 27-08-2009 15:45
Wreszcie zabrałam się za przepisanie.
Mamy drugą siostrę, mamy npc i mamy źle odmienione imię w pierwszym dialogu.
Nie miałam pomysłu na formę imienia elfa, więc jestem otwarta na wszelkie propozycje.
Do czytania polecam numerek 5, albo 2 z zestawu muzycznego. (Pierwsza strona)
Ach, i prośba do Guarda. Mógłbyś mi wytłumaczyć dokładniej, jakie błędy walę przy myślnikach w dialogach? ; d
Przesadnie długa, biała szata łopotała za nią irytująca. Gdyby nie wymagania, skróciłaby ją jak najszybciej. Kroczyła szybko przez świątynię. Jej wzrok był twardo wbity w drugi koniec sali i nie interesowała ją cała reszta. Widok wnętrza pozbawił już tchu niejednego przybysza, ale nie ją. Mieszkańcy miasta zadbali o każdy szczegół, by jak najbogaciej udekorować miejsce kultu. Wysokie, drewniane filary sięgały dachu. Wspinały się po nich różnorodne odmiany bluszczu. Niektóre z nich zakwitły, a w powietrzu unosił się ich słodki zapach. Podłogę zdobiła bordowa mozaika układana na kształt jakieś rośliny. Między filarami nie było ścian, więc łagodne powietrze owiewało ją z czterech stron. Na końcu Sali stała istota, która wzrostem dorównywała człowiekowi. Gdyby nie gracja, z jaką się poruszał i nieziemsko piękne rysy twarzy, można by, na pierwszy rzut oka, porównać go do zwykłego mężczyzny. Z jego głowy wyrastały pukle śnieżnobiałych włosów, splecionych w dokładny warkocz. Elf był ubrany w czerwoną, zdobioną szatę, której pozazdrościć mógł mu sam Król miasta Thais. To w jego stronę zmierzała zakapturzona postać. Ona znowu odziana była w nieskazitelną biel, która oznaczała niewinność, oraz cnotliwość. Spod kaptura wystawały kosmyki jasnych blond włosów. Kiedy doszła do celu i stanęła przed elfem, uklękła na kamiennej posadzce i schyliła głowę.
- Eroth’cie – szepnęła z szacunkiem i pozostała w tej pozycji. Elf podszedł bliżej i lekko się nad nią schylił. Wyciągnął ręce przed siebie i dotknął dłońmi jej głowy. Wstrząsnął nią lekki dreszcz. Białowłosy chwycił palcami ranty kaptura i zrzucił go z jej włosów. Wszechobecna jasność w świątyni oświetliła jej twarz. Jej cera była tak samo jasna, co u elfa. Brakowało jej jednak elfich rysów twarzy. Oczy były koloru fiołkowego i spoglądały na niego z uwielbieniem. Eroth jak nigdy dotychczas, posłał jej karcące spojrzenie. Wywołało to u niej psychiczny ból. Cóż mogło skłonić jej mistrza do takiego odruchu? Czym go zezłościła?
- Ashari, Idril – wycedził z wrogością elfie pozdrowienie. Jednak nawet w złości, jego głos pieścił jej uszy. Mimo to, była zszokowana tym tonem.
- Panie… - zaczęła, lecz ten uniósł rękę i gestem nakazał jej się uciszyć. Z otwartymi ustami wpatrywała się w niego z zaskoczeniem.
- Pominąłem twoje prawdziwe imię, wybacz mi ten błąd Lessien.
Kobieta drgnęła gwałtownie. Skąd on…? Teraz ból zastąpiło przerażenie.
- Nie jesteś godna, by się tu pojawiać – warknął głośno. – Ukrywając swoją tożsamość, splugawiłaś świątynię swoją obecnością. Myślałaś, że nikt się nie dowie? Że pozwolę na wieczne oddanie kapłanki, która okazała się mieszańcem?! – Jego głos przeszedł w krzyk. Był wściekły. Zabrakło jej słów. Poczuła jak spada na dno. A więc tak wyglądał koniec? Wszystko legło w gruzach, a teraz czeka ją już tylko areszt i śmierć. Nie była dzieckiem, które znów można było wywieźć z miasta. Teraz mogła tylko umrzeć w poniżeniu, na oczach wszystkich.
- Lessien Idril Elesar. Przeklęte nazwisko, które odcisnęło hańbiące piętno w historii Ab’Dendriel. – W jej oczach zebrały się perełki łez. Jej ukochany mistrz, którego wielbiła i kochała jak przybranego ojca, deptał po niej jak po robactwie. Tak, była robactwem, którego natychmiast trzeba było się pozbyć. Powoli wstała z zimnej podłogi. Jej kolana zdążyły odrętwieć, ale stanęła sztywno. Szlochając cicho, pociągnęła za złotą nić na karku, którą związana była biała szata. Kiedy za nią szarpnęła, poczuła jak materiał rozluźnia się i spada na posadzkę. Nie mogła dłużej mieć ją na sobie. To był koniec jej roli jako kapłanka. To był koniec wszystkiego. Stała teraz przed nim całkiem naga. Delikatnymi dłońmi zakryła małe piersi i kobiece łono. Czuła się poniżona. Była teraz jak bezbronne, winne dziecko. Chciała umrzeć. Teraz.
Wiedziała, że Eroth potrafił zakończyć jej życie wymawiając jedno zaklęcie.
- Zabij mnie – wyszeptała błagalnie. Nie było dla niej ratunku, a nie chciała umierać w głodzie, czy torturach, albo przy gwałcących jej delikatne ciało strażnikach. Elf spojrzał na nią z odrazą.
- Wynoś się – wycedził, a każde jego słowa raniły ją jak ostre sztylety wbijane w skórę.
- Panie, błagam! – krzyknęła przez łzy, a jej głos potoczył się echem po świątyni. – Tyle lat wiernie Ci służyłam! Zasługuję na bezbolesną śmierć!
Elf zerwał się z miejsca, uniósł gwałtownie dłoń i uderzył ją z impetem w twarz. Pod wpływem jego rozwiniętej, elfiej siły, Lessien upadła na marmurową podłogę. Jej ciało przeszył chłód bijący od ziemi.
Poczuła w ustach metaliczny smak krwi, która zaczęła spływać z kącika wargi. Zapłakała cicho, nie podnosząc się.
- Jak śmiesz… - wyszeptał, cofając się. Jego twarz zdradzała furię. – Ty na nic nie zasługujesz. Bądź przeklęta. Oby spotkała Cię jak najdłuższa agonia! – odwrócił się szybko i z gracją odszedł w stronę wyjścia. Łzy spływały po jej bladych policzkach i spadały w dół. Czuła się martwa. Przed oczami stawały jej sceny z życia. Ucieczka z miasta; Venore; smutny uśmiech siostry, kiedy odchodziła; powrót do Ab’Dendriel pod innym imieniem; wstąpienie do świątyni w roli kapłanki. Jednak najwięcej emocji odczuła, widząc twarz Elvy. Jej ukochana siostra, której nigdy więcej miała nie zobaczyć. Kto powiadomi ją o jej śmierci? Czy wreszcie wróci do miasta, kiedy po raz któryś z kolei nie dostanie odpowiedzi na list? Czy zapłacze nad jej grobem? W głowie Lessien zaczęły się kłębić inne myśli. Matki nigdy nie pochowano. Strącono ją z urwiska wprost do morza. Czy ją także czekał ten sam los? Czy miała umrzeć jak Katherine Elesar? Zamknęła oczy i z żalem zaczęła nucić kołysankę w elfich słowach. Jej piękny, przepełniony bólem głos wypełnił świątynię. Zasnęła tak, na środku sali, pozbawiona szaty. Leżała tam do czasu, aż natrafiła na nią przypadkowo jedna z elfich służebnic, która na widok nagiej kapłanki i kałuży krwi przy jej twarzy zareagowała donośnym piskiem.
Desman - 27-08-2009 15:55
Trochę gubię się w czasie między 1 tekstem, a drugim. Które jest wcześniej? Pewnie czytałem bez namysłu, ale nie wiem skąd Less (XD) wzięła się u Erotha(erotyczne imię). tekst mi się podoba ; o. Nie sądziłem, że Bell umie coś takiego pisać. W takim stylu. Pisz dalej O_x.
Bell. - 27-08-2009 15:59
@ Desman.
Już tłumaczę. Teksty są w tym samym czasie. Kiedy Elaniel gada z Tomem, to w tym samym momencie Lessien jest w świątyni. ^^
Skąd Lessien się tam wzieła? Po paru latach od ucieczki (Kiedy były małe) Wróciła do Ab'Dendriel pod innym imieniem i zaczęła znowu tam żyć. Zapisała sie sekty wyznawców satanistycznego boga Tibii i była kapłanką. Eroth (faktycznie erotyczne imie) skądś się dowiedział, że Lessien jest mieszańcem i zrobił awanture. Już rozumiesz? XDDD
Desman - 27-08-2009 16:03
@ Desman.
Już tłumaczę. Teksty są w tym samym czasie. Kiedy Elaniel gada z Tomem, to w tym samym momencie Lessien jest w świątyni. ^^
Skąd Lessien się tam wzieła? Po paru latach od ucieczki (Kiedy były małe) Wróciła do Ab'Dendriel pod innym imieniem i zaczęła znowu tam żyć. Zapisała sie sekty wyznawców satanistycznego boga Tibii i była kapłanką. Eroth (faktycznie erotyczne imie) skądś się dowiedział, że Lessien jest mieszańcem i zrobił awanture. Już rozumiesz? XDDD Oh, no tak. Przepraszam :D. A poza tym, pewnie byś to wyjaśniła w dalszych częściach :D. Tylko z tym czasem, o to mi chodziło ;>.
VViktor - 27-08-2009 18:58
Wszystko pięknie ładnie i cudownie, czekam na kontynuacje xD
Jedynie co mnie zastanawia to to zdanie:
Może nie jestem jakiś świetny z polskiego ale to słowo irytująca mi jakoś nie pasuje ;/ Ta szata jest irytująca czy łopotała za nią irytująco? ;P Może to nie ma znaczenia ale jakoś tak nie daje mi spokoju xD
Bell. - 27-08-2009 19:24
@ up.
Chodziło mi o to, że irytował ją dźwięk łopotania tej szaty wywołane jej długością. Ja też nie byłam dobra z polskiego (Na 3 jechałam każdy semestr!), dlatego moje opowiadania są wciąż pełne błedów.
Bell. - 01-09-2009 00:59
Ehm, Double post, ale jakbym dała edita, to nikt by nie wiedział o nowej części opowiadania. ;x
Zanim przejdę do kontynuacji opowiadania, pozwolę sobie walnąć tu takie małe ogłoszenie, bo nie będę zaśmiecać forum nowymi tematami.
Poszukuję współautorów do pewnego projektu. Chodzi o wspólne opowiadanie pisane przez kilka osób, które pojawi się na tym forum w dosyć bliskiej przyszłości. Tematyka: W połowie tibijska, w drugiej połowie… No cóż. Zdradzić mogę jedynie chętnym. : ) Potrzebuję osób konkretnie zdecydowanych, którzy nie opuszczą przyszłego projektu z powodu kaprysu, a także takich, którzy potrafią porozumiewać się w grupie. Konkretną fabułę już mam i całą resztę również. Brakuje tylko autorów. Chętnych proszę o kontakt na pw, albo na gg: 4380511. Udzielę wszystkich niezbędnych informacji i wtajemniczę w plan opowiadania.Na rynku zdążyły już zebrać się tłumy mieszkańców wyspy. Przy kamiennej studni jak zwykle klęczeli żebracy, którzy prosili przechodniów o złoto. Kiedy z obojętnością mijała ich, poczuła jak coś ciągnie ją za rant tuniki. Odwróciła się błyskawicznie, wyjmując zza paska myśliwski nóż. Na ziemi klęczał okaleczony mężczyzna. Był brudny, a jego ubrania podarte. Wyglądał żałośnie. Zaciskał kurczowo wychudzone palce na materiale. Elaniel obrzuciła go spojrzeniem pełnym pogardy, chwyciła za nadgarstek i wyszarpała tunikę z jego uścisku.
- Nie dostaniesz nawet złamanej monety – szepnęła na tyle cicho, by usłyszał ją jedynie mężczyzna. Nie miała ochoty na publiczne przedstawienie. Jeszcze zaczną gadać…
- Nosisz na sobie wstydliwe piętno. – Jego głos był chrapliwy. Elaniel wzdrygnęła się. Mężczyzna jeszcze raz wyprostował rękę, ale tym razem chwycił jej ramię i przyciągnął do siebie. Poczuła cuchnący smród jego ciała i ubrań. Chciała cofnąć się, ale żebrak zaczął wyrzucać z siebie słowa. – Wiem, czego szukasz. Mogę Ci powiedzieć, gdzie to znaleźć.
- Skąd wiesz czego szukam? – Spytała nieufnie. Jak starzec mógł wiedzieć? Istniało jedyne wyjście… - Podsłuchałeś moją rozmowę z rzeźnikiem?
Kaleka zaśmiał się cicho, choć brzmiało to jak kaszel chorującego.
- Moje dziecię. Czy wyglądam na kogoś, kto potrafi przejść więcej niż dwa kroki? – Uśmiechnął się i ukazał rząd nierównych, zniszczonych zębów. - Nie trzeba podsłuchiwać, by słyszeć. Nie dociekaj, skąd wiem. Sądzę, że to inna odpowiedź bardziej Cię zainteresuje.
Starzec miał rację. Ale, jeśli kłamał? Bo niby skąd miałby wiedzieć, czego szukała? Potrafił czytać w jej myślach? Niewykluczone, choć mało prawdopodobne.
- Czego chcesz w zapłacie? – jego oczy błysnęły na moment. Poczuła, że zadała zbędne pytanie. Czego też mógł chcieć żebrak? Sięgnęła do materiałowej sakiewki upiętej przy pasku i wyjęła z niej garść złotych monet. Mężczyzna puścił jej ramię i bez protestów przyjął złoto. Wyczytała z jego twarzy ekscytację. Jeśli okaże się, że ją okłamał, zabije go. Przez chwilę wpatrywał się w zapłatę, jakby wzrokiem liczył liczbę monet.
- Więc? – warknęła cicho, sprowadzając go z powrotem na ziemię. – Uzyskam odpowiedź?
- Goni Cię czas – stwierdził cicho i kiwnął głową. – Wiele wieków temu, zanim na tej wyspie wybudowano miasto, pewien śmiałek stanął na tej niegdyś dzikiej ziemi i spotkał potężną istotę. Miała ona tak ogromną moc, że przybysz bał się o los ludzi z kontynentu. W dodatku nie znał jej zamiarów i natury. Kto wie, jaki stosunek miałaby do innych? Jednocześnie, nie chciał zgładzić owej istoty. Choć zapewnie po prostu nie miał tyle siły… - Starzec zamyślił się na moment. – Było mu szkoda utraty tak rzadko spotykanej mocy, że uwięził jej duszę w posągu. Pozbawiona wolności, nie zagrażała nikomu, ale też jej magia nie utraciła na sile.
- Stąd określenie „Kobieta zaklęta w marmur”? - Mężczyzna pokiwał w odpowiedzi głową. - Kim była?
- Nazywa się ją Wyrocznią. Wskazuje drogę zagubionym i potrafi odmienić przeznaczenie. To ona jest obiektem czci mieszkańców. Kim była zanim ją zaklęto? To wiedział tylko ten, który ją spotkał, kiedy była jeszcze wolna. Podobno przybierała postać młodej, pięknej kobiety, której wdzięki mamiły umysły przybyszów.
Elaniel stanęła prosto na nogach. Nie chciała ciągnąć historii o wyroczni. Nie miała zbyt wiele czasu.
- Gdzie ją znajdę? – spytała stanowczo. Żądała krótkiej, konkretnej odpowiedzi.
- Sala wyroczni znajduje się nad akademią. Powinnaś trafić tam bez problemu. Znam cel, dla którego tu przyszłaś. – mężczyzna jakby posmutniał. – Oczekuj tego, co najgorsze, ale nie trać nadziei. Zawsze istnieje szansa. – skłonił się delikatnie. To był koniec rozmowy. Kobieta odwzajemniła gest i rozejrzała po rynku. Odruchowo spojrzała w kierunku sklepu Toma, ale okna wciąż były w nim zasłonięte. Widocznie nie wrócił jeszcze z polowania. Obrzuciła wzrokiem te miejsce po raz ostatni, a potem weszła do budynku akademii. Minęła wejście do biblioteki, gdzie właściciel podniósł głowę nad stosu książek, kiedy usłyszał szelest jej kroków. Wspięła się po marmurowych schodach i znalazła się w pustym korytarzu. Ściany ozdabiały jedynie pochodnie, a z wejścia po lewej wypadało najwięcej światła. To musiało być to miejsce! Powoli stawiała kroki w stronę drewnianej framugi . Spokój ogarnął jej duszę. Przestała się denerwować. Jakby jakaś magiczna siła sterowała jej emocjami. Zapomniała o dręczących problemach i uciekającym czasie. Pomieszczenie, do którego weszła nie było zbyt duże. Posadzkę opatulał czerwono-złoty dywan. Na końcu Sali stała szara, marmurowa rzeźba. Przedstawiała ona wyraźnie kobietę, a raczej dziewczynę o delikatnych rysach. Jej łagodny wzrok utkwił na wieki, wpatrzony gdzieś przed siebie. Zgrabna sylwetka była zakryta prostą, skromną sukienką, która podkreślała walory jej nieruchomego ciała. Była piękna. Elaniel nie wiedziała co zrobić. W końcu postawiła dwa kroki do przodu, a kiedy stanęła przed obliczem rzeźby, padła na kolana. Miała błagać o pomoc nieznaną jej boginię. Nigdy nie przypuszczała, że będzie musiała szukać pomocy u sił wyższych. Odkąd jej matkę zepchnięto z klifu za związanie się z elfem, straciła wiarę. Nie wiedziała jak się ma zachować. Czy przemówić? A może wystarczy ułożyć prośbę w myślach? Czy wyrocznia jej wysłucha? Przed oczami stanęła jej twarz siostry. Zamknęła powieki. Musiała jej pomóc za wszelką cenę. Choćby miała oddać za nią życie! Lessien była dla niej wszystkim. Nie mogła pozwolić, by stała jej się krzywda. Nagle drgnęła. Poczuła coś dziwnego. Jakby uszczypnięcie jakieś nieziemskiej energii. Otworzyła szybko oczy i rozejrzała się, jednak w sali nie było nikogo oprócz niej. Przeniosła wzrok na rzeźbę. „
Błagam, wysłuchaj mnie” szepnęła w myślach. Ponownie wypełniła ją fala energii. Poczuła rozlewające się po ciele przyjemne ciepło. Czy to już? Czy w tym momencie miała zacząć prosić o pomoc? Szybko przywołała w swojej głowię stertę wspomnień. Obrazy przewijały się po kolei, zaczynając od tych z najmłodszych lat. Skończyła na swojej wizji z dzisiejszej nocy i twarzy Lessien. Spokój przeminął, znów poczuła się nerwowa. Wszystko zależało od decyzji Bogini.
„
Elvo Elaniel Elesar” usłyszała cichy, melodyjny głos, na którego dźwięk podskoczyła w miejscu. Zaskoczył ją ta nagła, czyjaś obecność w jej głowie. Czyżby oszalała? „
Czy jesteś gotowa na podróż do domu?”. Było to dobre pytanie. Nie była. Widok miejsca, gdzie się wychowała z pewnością miał przynieść jej ból. Ab’Dendriel wcale nie kojarzyło jej się z miastem spokoju i elfich pieśni o miłości. Jednak musiała ocalić siostrę i jej odczucia się nie liczyły. Poświęci wszystko dla ukochanej Lessien.
„
Jestem gotowa”
VViktor - 01-09-2009 12:09
No i spoko czekam na kolejne rozdziały.
Mam nadziej, że to ogłoszenie dotyczy innego opowiadania i nie jest powiązane z tym. To opowiadanie nie jest chyba zależne od współautorów współautorów dobrze rozumiem? Mam nadzieje, że tak ponieważ to opowiadanie jest świetne xD
Bell. - 01-09-2009 12:19
@ up.
Chodzi o inne opowiadanie, które mamy z Desmanem w planach. ; DD
Te jest zupełnie w 100% moje i nikomu nie dam tknąć. ^^
Guard - 04-09-2009 16:05
Coś zapomniane opowiadanie...
Tylko to znalazłem swym niezbyt krytycznym okiem.
Juzek Masarz - 04-09-2009 17:03
Ja czekam na next chapterki!!
VViktor - 12-09-2009 18:36
Kiedy będzie kontynuacja czyli 4 rozdział??? Bo nie mogę się doczekać a już dosyć długa nic xD
Bell. - 14-09-2009 02:41
No więc, jest czwarta część. Główną postacią jest teraz Lessien.
Nie wiem, czy ktoś to jeszcze czyta, ale tak czy siak mam zamiar dokończyć tą historię i przewiduję jeszcze trzy rozdziały + epilog.
Możliwe, że są literówki, albo jakieś zdania pozbawione sensu, więc jak ktoś znajdzie, to proszę o info. xd
Zapraszam do czytania. ;d
Wciąż nie mogła nasycić wzroku otaczającymi ją szczegółami. Były dla niej tak bliskie, że cała ta sytuacja wydawała się wywierać na niej jeszcze większy ból. Czuła na swoich nadgarstkach ciążące, szorstkie liny, którymi skrępowano jej dłonie. W niektórych miejscach liny zdążyły przetrzeć wierzch delikatnej skóry kobiety. Choć tak bardzo chciała zachować powagę i spokój, jak jej matka, nie zdołała powstrzymać łez. Dwie kropelki wymknęły się z kącików oczu i spłynęły po bladych policzkach. Stała pośrodku niewielkiej izby. Choć jej rozmiar nie dorównywał komnatom innych elfich mieszkań, wnętrze było urządzone dosyć bogato. Zdobione, drewniane krzesła otaczały niewielki, okrągły stół, którego pojedyncza noga również była usłana wzorami. Po przeciwnej stronie stała komoda, a na niej świecznik koloru srebrnego. Wokół niego wiły się kryształowe gałązki bluszczu. Ściany ozdabiały delikatne obrazy przedstawiające jesienne krajobrazy. Chciała nacieszyć oczy widokiem swojego domu po raz ostatni, bo wkrótce miała pożegnać się z tym światem raz na zawsze. Przed nią stał Eroth. Bił od niego chłód, nienawiść i znacznie więcej negatywnych emocji. Przede wszystkim obrzydzenie. Towarzyszyło mu dwójka młodych, elfich strażników. Każdy z nich ubrany był w identyczną zbroję o złotych akcentach. Jeden z nich trzymał koniec grubej liny, którą splątane były dłonie Lessien. W pomieszczeniu był jeszcze jeden elf. Odgrywał rolę świadka, który spisywał zarzuty Erotha na sporym kawałku pergaminu. Był zapewne jakimś księgowym. Siedział w jej jadalni i posłusznie przelewał słowa Erotha na papier. Uwieczniał jej zdradę…
Wsłuchiwała się w ciszy, pod jakimi zarzutami zostaje skazana na śmierć. Jej istnienie było najcięższym powodem do kary. Przecież nie miała prawa egzystować w tym okrutnym świecie. Poza tym, była oskarżona również za oszustwo wobec najwyżej postawionego kapłana, oraz kłamstwa przeciw samemu bogu. Fałszowanie nazwiska również pojawiło się na liście. I tak oto Lessien Idril Elesar stała się przestępczynią, którą czeka kara śmierci. Od wydarzenia w świątyni minęły dwa dni. Tyle czasu pozwolono jej nacieszyć się wolnością. Właściwie nie wychodziła z domu. Na początku rozważała nawet możliwość ucieczki, ale odgoniła od siebie ten pomysł. Nie miała szans z gwardią Ab’Dendriel. Eroth nie pozwoliłby jej zbiec po raz drugi. Poza tym, nie była aż tak szybka i silna, by po drodze zmierzyć się nawet z napotkaną watahą wilków. Była tylko słabą kapłanką, która nie znała przemocy. Gdyby Elva była z nią, jak ostatnim razem, może wtedy miała by jakąś szansę, ale nie w pojedynkę. Kiedy Eroth skończył swoją przemowę, podniosła wzrok i odważyła się spojrzeć mu w twarz. Nie ukrywała bólu, ani skruchy. A tak bardzo chciała umrzeć bez emocji na twarzy. Dokładnie tak, jak Katherine Elesar. Elf posłał jej tylko chłodne spojrzenie i odwrócił się w kierunku drzwi. Machnął ręką na strażników, a Ci podążyli za nim. Kiedy jeden z nich szarpnął za linę, poczuła ból nadgarstków i również ruszyła w ich kierunku. Kiedy mijała framugę drzwi, spojrzała po raz ostatni na swoje mieszkanie. Dziś powietrze było chłodne, a wiatr silny. Jego podmuch od razu poszarpał jej włosami i prostą, białą sukienką. Jako, ze domy znajdowały się na koronach drzew, cała czwórka musiała zejść po drabinie w dół. Lessien została przepuszczona jako pierwsza, z powodu czysto intymnego. Nawet jak na więźnia, nie wyobrażała sobie, by któryś ze strażników zerknął pod jej sukienkę, kiedy schodziłaby za nim. Bosymi stopami w końcu dotknęła miękkiej trawy. Znajdywali się niedaleko banku, centralnego miejsca miasta. Więc teraz czekała ją procesja na oczach wszystkich. Miała być poniżana i słuchać wyzwisk pod swoim adresem z ust oburzonych elfów. Eroth wyprowadził ich na drogę i ruszyli przed siebie. Z niedaleka Lessien dostrzegła zarys budynku, który z zewnątrz wyglądał jak ogromny pień drzewa. W okolicach majaczyły sylwetki elfów. Kiedy zbliżyli się na tyle, że zaczęła rozpoznawać twarze poszczególnych osób, Eroth zatrzymał się przy samym wejściu i oczy mieszkańców odruchowo zwróciły się w jego kierunku. Jego obecność w mieście zwykle oznaczała coś szczególnego. Strażnicy również się zatrzymali, ale księgowy przepadł gdzieś, bo nie było go wśród innych. Tłum powoli zaczął zbierać się wokół nich. Czuła na sobie ich ciekawe i jednocześnie zdziwione spojrzenia. Nie wiedzieli jeszcze, o co właściwie chodzi. Kiedy elf przemówił do mieszkańców, jego ton wydawał się lekko cieplejszy, jednak kiedy spojrzał znów wściekle na Lessien, ponownie zadał jej tym ból. Kobieta skuliła się, jakby bała reakcji innych. Czy Eroth musiał odgrywać tą scenę? Widocznie tak, skoro znów otwierał usta, by przemówić.
- Dokonano zdrady w naszym pięknym, pełnym miłości mieście. – Na jego słowa prychnęła ze złością. Miasto miłości? Chyba tylko jeśli chodzi o czysto krwistych. – Ta kobieta, która przez lata pełniła rolę kapłanki okazała się mieszańcem. Ukrywała swoje prawdziwe imię, by wniknąć między nas – wyciągnął chudy palec w jej kierunku i teraz wszyscy patrzyli wyłącznie na nią. Z ich twarzy raz po raz znikała ciekawość zastępowana obrzydzeniem i oburzeniem. Jakby była jakimś wybrykiem natury. Teraz to kapłan podszedł do niej i przejął linę od strażnika. Przeszył ją wzrokiem na wylot i znów poczuła się jak bezbronne dziecko. Pociągnął za linę i szarpnął jej dłońmi. Znów wyszedł na środek, ale kiedy stanął, popchnął ją lekko w stronę tłumu. Posypały się pierwsze okrzyki, takie jak „mieszaniec” i „zdrajczyni”. Między tymi słowami zabrzmiało jeszcze coś w rodzaju „Plugawa”. Zadrżała mimowolnie. Znała przecież większość z nich. Zawsze byli życzliwy, a teraz mają ją za wroga. Chciała płakać, ale nie pozwoliła sobie na okazanie słabości przed tym tłumem. Będzie jeszcze czas na żal. Z całą pewnością, łzy jeszcze popłyną.
- Jaka kara ma ją spotkać? – Spytał głośno Eroth, przerywając okrzyki elfów. Jego ton był teraz stanowczy i nie wyczuła w nim wrogości. Zdziwił ją ten fakt, jednak nie miała odwagi spojrzeć na niego. Jakaś elfka ubrana w zdobioną suknię wystąpiła do przodu i obrzuciła Lessien nienawistnym spojrzeniem. Potem przeniosła wzrok na Erotha i wycedziła przez zaciśnięte zęby „śmierć”.
Juzek Masarz - 19-09-2009 15:43
Bell, piszesz dalej? Bo my chcemy wiecej!111111!!!1!!11!!!oenoen!1!1one
xD
Bell. - 20-09-2009 00:13
@ up.
huh. nie wiem, bo zainteresowania nie widać. o_O
A nie będę pisać dla samej siebie. xD
VViktor - 20-09-2009 15:00
o0
Pisz dalej pisz!
My czytamy tylko, że nie pisze po każdym rozdziele bo bym niepotrzebny spam robił ale wszyściutko czytam!
Yallah - 29-09-2009 11:44
od kiedy to w tytule daje sie na koncu kropke? :-) to tak jkaby kochanowski napisal "treny." :-)
Y'all
Bell. - 01-10-2009 00:24
@ up.
Do Kochanowskiego to mi jeszcze daleko, więc błędy w moim przypadku mogą być wybaczalne. ;D Aczkolwiek, dziękuję za zauważenie tego. : )
A więc napisałam. Właściwie, to już koniec opowieści. Postanowiłam zaserwować ostatni, dosyć nietypowo napisany rozdział + Epilog. Rozdział jest podzielony na akapity, akcja pokazana od strony obydwóch sióstr, przeplatana między sobą. Tak tak, to się dzieje w tym samym czasie.
Na tło wybrałam soundtrack z filmu Dorian Gray, bo oszalałam na jego punkcie, oglądając trailer. I przy okazji, chciałam wybrać się na ten film, ale okazało się, że już zdjęli go w pobliskim kinie. Super...
Dziękuję wszystkim czytelnikom. Dziękuję za każde uwagi, rady i wytykane błędy. Dodatkowo za każde miłe słowa. One bardzo motywują. I dziękuję moim dwóm bohaterkom, które jakoś bardzo polubiłam i nie miałam serca zostawić je bez zakończenia historii (A miałam taką ochotę, przez pewien moment).
Tło:
YouTube - Immediate Music - Catch the falling sky "Dorian Gray" 2009Mijane drzewa zlewały się w rozmazane kreski, które śmigały jej przed oczami. Gdyby ktoś ją teraz obserwował, mógłby założyć, że wpadnie w końcu na któryś z pni, jednak tak się nie stało. W lesie panował mrok, ale i to jej nie przeszkadzało. Z nadludzką prędkością pokonywała kolejne odległości. Nie zważała nawet na zmęczenie, a biegła już tak od dobrych kilku godzin. Sapała tak cicho, że jej oddech zlewał się z szumem wiatru. Nie liczyło się teraz nic, prócz celu. Musiała dotrzeć tam jak najszybciej. Dawała z siebie wszystko, ale irytował ją fakt, że nie może więcej. Liczyła się każda godzina, każda sekunda. A minęło ich już zbyt wiele. Co, jeśli nadzieja przepadła? Co, jeśli już po wszystkim? Przed oczami ujrzała wizję najgorszej wersji zdarzeń: Blond włosa kobieta stojąca nad urwiskiem, a za nią tłum rozwścieczonych mieszkańców. A potem kobieta spada. Spadał w przepaść, wprost między rozszalałe fale oceanu. I tylko śmierć na nią czeka…
{Lessien}Nigdy wcześniej nie czuła takiego upokorzenia. Nawet wtedy, gdy podczas pierwszej uroczystości, niosąc dary ofiarne na ołtarz, potknęła się o swoją białą szatę i mało nie roztrzaskała darów o marmurową posadzkę świątyni. Była teraz sama. Kompletnie. Ale nie płakała już. Łzy przestały płynąć, gdy zaczęła się procesja śmierci w towarzystwie wszystkich mieszkańców Ab’Dendriel. Nie zważała na obelgi z ich ust, na ich groźby i wyzwiska. Była pusta i głucha na ich słowa. Nie chciała okazywać słabości. Jej matka nie płakała, gdy umierała. Podobno odeszła z godnością, bez łez. Lessien nie chciała być gorsza. Gdyby na jej miejscu była Elva, ona też z pewnością by nie okazywała uczuć. Zresztą, Elva zawsze była opanowana… Jej kochana siostra. Tak długo jej nie widziała. Na tą myśl, poczuła kłujące uczucie w gardle. Próbowała połknąć ślinę, ale i to przyszło z trudem. Nawet nie miała okazji się z nią pożegnać.
{Elva}Jak wiele mil do przebiegnięcia jej zostało? To się nie liczyło. Liczyła się tylko Lessien i dotarcie do miasta. Nie chciała znać liczb określających odległość. Minęło naprawdę sporo godzin, odkąd widziała się z wyrocznią na wyspie. Co potem się zdarzyło? Było to trudne do opisania słowami. Te wspomnienia powinny zostać w jej głowie do końca życia. Pamiętała te dziwne uczucie, gdy Bogini do niej przemówiła, a potem wszystko zawirowało na moment i pojawiła się ciemność. Gdy znów pojawiła się jasność, klęczała na zimnej podłodze jakiegoś budynku w mieście Carlin. Pamiętała też te zdziwienie, które jednak chwilę później zniknęło i jej głowa znowu wypełniła się myślami o Lessien. Nie wiedzieć dlaczego, odniosła teraz wrażenie, jakby była już prawie na miejscu. Kiedyś ten las musi się skończyć! Pnie drzew rosły tu już rzadziej, niż wcześniej. Czy to już? Z pewnością niewiele jej zostało.
{Lessien}Ogień setek pochodni migotał nad głowami zebranych. Nastała grobowa cisza, bo to Eroth wystąpił przed tłum. Mieszkańcy ustawili się w półokrąg, otaczając samotnie stojącą jasnowłosą kobietę. Drżała lekko z zimna. Podmuchy wiatru były chłodne, a powietrze w tym miejscu lodowate. Ten klif był przesiąknięty śmiercią… Kilka metrów od niej ziemia osuwała się pionowo w dół, a dalej był tylko ocean. Kapłan zatrzymał się przed nią i spojrzał znów z chłodem w oczach.
- Twoim wyrokiem jest śmierć – wymówił bezlitośnie te słowa, które znała już na pamięć. Mimo to, raniły ją jak wbijane sztylety. – Decyzja została podjęta przez radę starszyzny, głównego kapłana… - Wymówił swój tytuł ze szczególną dumą. - …oraz mieszkańców. – Lessien rozejrzała się po twarzach zebranych elfów. Wśród tłumu dostrzegła jej wieloletnią przyjaciółkę – Feryę. Kryła się gdzieś tam w tyle, jednak Lessien dostrzegła jej pełną bólu twarz. Po porcelanowych policzkach elfki spływały kryształowe łzy. Przynajmniej nie była aż tak do końca sama…
{Elva}Poczuła gwałtowny przypływ emocji, gdy jakieś światło przebiło się między drzewami. Zmieniła kierunek i popędziła bardziej na północ, w jego stronę. Serce podskoczyło jej do gardła, gdy nagle wybiegła na pustą polanę i zostawiła las za sobą. W oddali rozciągała się ogromna, kamienna brama. Światło, które widziała pochodziły właśnie z jej szczytu. Zdziwił ją brak wartownika, ale nie traciła czasu na rozmyślanie. Puściła się biegiem w stronę bramy i kilkanaście sekund później wbiegła na teren Ab’Dendriel. Znajome drzewa i rozmieszczenie domów uderzyły w nią wspomnieniami. Wszystko to, co kryła w głębi siebie wyszło na zewnątrz. Każde bolesne myśli o przeszłości… Poczuła, jak jej ochronna, myślowa tarcza budowana od wielu lat rozpada się na kawałki. Wróciła tu, mimo iż tak bardzo tego nie chciała. Szybko potrząsnęła głową i przywołała w głowie twarz Lessien. To ONA była ważna, a nie jej emocje! Rozejrzała się uważnie i dziwny szczegół przykuł jej uwagę. Miasto było zupełnie puste.
{Lessien}Pierwszy krok był zbyt trudny. Zamarła w miejscu i poczuła jakby jej nogi był z kamienia. Nie potrafiła się poruszyć, nie potrafiła nawet oddychać, ani myśleć. Strach zmroził ją do końca. Bo oto nadeszła ta chwila. Eroth stał tuż za jej plecami, bo musiała odwrócić się w stronę przepaści. Kiedy tylko ujrzała odcinek drogi do śmierci, poczuła się nieruchoma. Pojawiła się panika i histeria. Pojawiło się wszystko na raz. Tak bardzo nie chciała umierać. Po jej głowie zaczęła krążyć wreszcie jakaś myśl. „Błagam siostro, pomóż mi”.
- Lessien Idril Elesar – wycedził Eroth, kładąc dłoń na jej ramieniu. Przez ułamek sekundy pomyślała nawet, że chce ją podnieść na duchu, ale elf tylko szarpnął nią do przodu i wreszcie zrobiła pierwszy krok. – Za każde czyny trzeba zapłacić. – Czyny?! Jakie czyny? Czyż to jej wina, że matka i ojciec żyli w zakazanym związku? Dlaczego ona musi płacić za ich grzechy? Miała ochotę zaszlochać i paść na kolana w bezsilności, ale stała sztywno na nogach. Po sekundzie zrobiła kolejne kroki.
{Elva}Minęła bibliotekę i popędziła w kierunku klifu, gdzie dokonywano egzekucji skazanych. Znała drogę, mimo iż nie była w Ab’Dendriel od dziecka. W głębi duszy modliła się do nieznanych jej Bogów, by nie było za późno. W końcu znalazła się za drewnianą wieżą przy porcie. Była już niedaleko… Klif był tuż za tamtymi budynkami! Sekundy irytująco szybko upływały, a ona wciąż nie była na miejscu. Nad dachami dostrzegła blask światła. To pewnie tam… Dziesięć sekund… Trzydzieści… Sześćdziesiąt…
Nieoczekiwanie wpadła w zgromadzony tłum. Zaczęła przepychać się między elfami, kiedy jakiś mężczyzna zaczął coś wykrzykiwać. Coś tam się działo… Tego była pewna. Odtrąciła kolejną osobę i znów wepchnęła się dalej.
{Lessien}Pod jej stopami rozciągało się urwisko. Nie mogła dostrzec, co było w dole. Była tylko ciemna pustka, ale odgłos rozbijających się fal o klif przypominał o oceanie. Była sparaliżowana. Rozszerzonymi oczami wpatrywała się w dół, oddychając ciężko. Ostatnie sekundy życia… Gdyby tu była Elva. Tak bardzo chciała się z nią zobaczyć ten jeden, ostatni raz. Chciała wiedzieć, co u niej słychać. Chciała wiedzieć, czy aby na pewno żyje… Chciała się pożegnać. To był dokładnie ten moment. Żadnych kroków, żadnych przemówień. I nagle kątem oka dostrzegła kilka rzeczy na raz: poruszenie w tłumie; wybiegającą na przód drobną sylwetkę; czarne jak noc kosmyki włosów. Na to ostatnie gwałtownie zareagowała odwróceniem głowy. Wtedy zobaczyła Elvę. To była naprawdę ona! Długie czarne włosy, wychudzone, blade ciało i ogromne przerażenie na twarzy. W tym samym momencie poczuła jak uścisk Erotha na jej ramieniu zaciska się jeszcze bardziej, a sekundę później popchnął ją ku krawędzi.
{Elva}Czarnowłosa drgnęła gwałtownie i wrzasnęła, rzucając się do przodu. Zaczęła krzyczeć imię siostry, gdy ta spadała już w dół krawędzi. Dobiegła do krańca klifu i rzuciła się na trawę, szlochając głośno. Czuła, jak rozsypuje się na kawałki. Jakby była porcelanową figurką, którą ktoś strącił ze stołu. Wszystko straciło sens… Nie udało jej się. Uderzyła ręką o ziemię, a łzy po raz pierwszy od tylu lat wypływały z jej oczu. Lessien… Jej ukochana Lessien… Nie zwracała uwagi na zaskoczonych jej reakcją mieszkańców, ani na wpatrującego się w nią elfa. Płakała głośno nad przepaścią. To koniec. Już nic sie nie liczyło. Była tak blisko… Lessien była na wyciągnięcie ręki, a jednak nie udało jej się uratować siostry. Uderzyła ciałem o zimną trawę, nie mając siły już klęczeć. Kilkadziesiąt sekund temu, w tym miejscu stała jeszcze Lessien. Wplotła dłonie we własne włosy i w napadzie histerii wciąż płakała i krzyczała imię siostry. To był koniec…
Epilog.
Minęło dokładnie pięć lat, odkąd w tym samym miejscu ostatni raz widział tą zagadkową kobietę. Był wtedy wczesny poranek, a słońce wschodziło nad wyspą Rookgaard. Wpadł na nią zupełnie przypadkowo i dziękował losu, że tak się stało, bo przynajmniej miał okazję się pożegnać. Odkąd odeszła, przychodził tu każdego ranka i czekał… Czekał na nią, bo przecież obiecała, że któregoś dnia wróci. Minęło tak wiele lat… Po części stracił nadzieję, że kiedykolwiek ją spotka. Może coś poszło nie tak, jak powinno? A może zdarzył się jakiś wypadek i zginęła? Zmrużył lekko powieki i spuścił wzrok. Od tego czasu praktycznie w ogóle się nie zmienił. Tylko włosy były dłuższe, niż zwykle i przy oczach pojawiły się pierwsze, słabo widoczne zmarszczki. Każdego dnia, siedząc na skale i wyczekując, zastanawiał się ile jeszcze poranków tu spędzi. Była to jedna, wielka niewiadoma. Wilcza Jaskinia opustoszała trzy lata temu. Po codziennej masakrze, jaką wyrządzał tu Tom, wilki przestały wracać do tego miejsca. Lekki, poranny wiatr rozwiał mu włosy i wydawało mu się, że słyszy cichą, wolną melodię. „To pewnie omamy” Pomyślał w duchu i potrząsnął głową. Jednak dźwięk narastał i zdawał się zbliżać. Odwrócił się i spojrzał za siebie. To co ujrzał, sprawiło, że gwałtownie zerwał się na równe nogi. Stała tam, drżąc delikatnie. Jej ubranie było zniszczone, a ramiona pokryte były licznymi siniakami. Popękane i wysuszone usta nuciły jakąś żałobną, elfią pieśń. Prawdopodobnie kołysankę. Zmieniła się. Nie była już tą samą, twardą kobietą, którą żegnał pięć lat temu. Jej twarz była pełna bólu i żalu. Cała duma i opanowanie zniknęły. Stała przed nim zupełnie bezbronna, jakby coś złego się stało. Nie powiedział nic. Nie zadawał żadnych pytań. I tak pewnie by mu nie odpowiedziała. Podszedł do niej szybko i ujął w ramiona. Przez chwilę Elva nie reagowała, ale potem zarzuciła wychudzone ręce na jego szyję. Wtuliła się mocno i Tom poczuł, jaka jest krucha i delikatna.
- Wróciłam – wyszeptała cicho i choć jej głos był pełen smutku, dostrzegł w nim nutę ulgi.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbetaki.xlx.pl