Ostatni Potomek
Leo1994 - 10-02-2010 17:07
Witam. W tym temacie co tydzień będę wklejał kolejce części napisanego już przezemnie opowiadania pt. "Ostatni Potomek". Mam nadzieję, że się spodoba.
"Ostatni Potomek" Rozdział pierwszy
PrologOpowieść ta zaczyna się pewnej niezwykle zimnej, zimowej nocy, w dzielnicy Rzemieślników, niemałego, ale też nie przesadnie dużego miasteczka Gorondian, stał mały drewniany domek. Dach pokryty był strzechą, którą teraz okrywała spora warstwa śniegu. W nielicznych oknach tego domku światła były rozpalone i można było zobaczyć iż w środku panuje spory zamęt. Nie tylko po tym można było spostrzec , że w domu dzieje się coś bardzo ważnego dla ich mieszkańców, ponieważ co chwile można było usłyszeć jakieś głośne, niezidentyfikowane krzyki. Powodem tego harmidru i hałasu był poród.
W środku, dom miał całkiem ładny wystrój. Dwa pokoje z czego jeden służył jako sypialnia członków rodziny. Po prawo od drzwi głównych domu stał stolik a na nim porcelanowy wazon, w którym były wielokolorowe kwiatki. Obok stała w miarę duża, drewniana szafa. Po drugiej stronie stał stół, a przy nim cztery krzesła. Na stole leżała tylko mozolnie paląca się świeczka. Na ścianach wisiały obrazy jakiś ludzi najprawdopodobniej przodków tej rodziny. Można było tam zauważyć rycerza w płytowej zbroi na bardzo dobrze wyglądającym koniu, uśmiechniętego staruszka, który w jednej ręce trzyma laskę, a drugą trzyma za plecami oraz równie starej babci która siedziała na krzesełku i wyszywała coś na drutach. Jednak najbardziej rzucającą się w oczy postacią był człowiek z długimi białymi włosami, śnieżno białą brodą i mocno zniszczonym, skórzanym i spiczastym kapeluszem. Był on odziany w brązową i wyświechtaną szatę. Była ona przewiązana grubym, skórzanym pasem. Koło niego stało biurko, na którym znajdowały się różne księgi i przyrządy alchemiczne.
Na środku tego domu leżał dywan. Po dużym pokoju były porozmieszczane skrzynie, wazony z kwiatami a w kącie stał murowany piecyk, na którym teraz coś się podgrzewało. W drugim pokoju stały trzy łóżka z czego dwa były dosyć niskie i pojedyncze, a jedno wyższe, dwuosobowe i na pierwszy rzut oka było widać iż jest ono bardzo wytrzymałe. Na łóżku leżała kobieta. Była to Lisa córka Ratemira. Miała ona piękne jasne włosy, prosty nos i pasujące do nich wąskie usta. W miasteczku była ona uznawana za jedną z najlepszych szwaczek w okolicy. Leżąc na tym łóżku strasznie krzyczała. W pokoju był również medyk próbujący odebrać poród ,pomocnik , dwójka przestraszonych dzieci oraz nerwowo chodzący po pokoju mężczyzna. Był to mąż Lisy Aronthar syn Andromeda. Był on dobrze zbudowanym, przystojnym brunetem. Jego specjalnością było płatnerstwo i kowalstwo. Wykuwał on wszelkiego rodzaju oręż i zbroje.
Po dłuższym czasie krzyków, przekleństw i ryków ciężarnej kobiety zapadła chwilowa cisza, a po niej cichy krzyk małego dziecka. Lisa z ulgą opadła na łóżko, uśmiechnęła się i powiedziała.
-Aronthar, kocham cię i...
Po tym wzięła głęboki oddech i dopowiedziała.
-i przepraszam cię.
Po tych słowach umarła.
Moldzio - 10-02-2010 17:37
O cholera, mój język się pokaleczył przy jednym zdaniu:
Daj przed "dom" przecinek bo serio trochę mnie zgięło jak to przeczytałem:P
Jeszcze jedno:
jak dajesz przecinki to dawaj tak jak dawałeś tzn.
1)<wyraz>, <reszta zdania>
/\ wyraz, przecinek, spacja,...
albo
2)<wyraz> ,<reszta zdania>
/\wyraz, spacja, przecinek,...
1,2)
Ogólnie podoba mi się to opowiadanie, czekam na next rozdziały
Bell. - 10-02-2010 17:59
Typowe. Kolejne opowiadanie zaczynające się od porodu matki głównego bohatera, które jak zwykle kończy się jej śmiercią. To akurat mi się nie spodobało. Mogłeś wpaść na coś oryginalniejszego. Jednak, mam nadzieję, że następne części mnie zaskoczą. ;)
Mc Grabus - 10-02-2010 18:14
Całkiem ciekawe opowiadanie. Solidne opisy i wszystko zlewa się w całość. Widać, że jako jeden z niewielu piszesz bezbłędnie i poprawnie po polsku. Chociaż tych lekarzy i pielęgniarki mogłeś zastąpić jakimś medykiem albo cyrulikiem...
@Bell
Kiedyś śmierć kobiety przy porodzie było częstym zjawiskiem. A skoro był to prolog i śmierć matki głównego bohatera odegra ważną rolę to warto o tym wspomnieć czyż nie?
Haruhiro - 10-02-2010 18:29
To prolog, wiec niema wiele do oceniania, ale zapowiada sie ciekawie.
pit00l - 10-02-2010 19:27
Bardzo mi się podoba. Chociaż może mi się wydaje ale za dużo opisów. Ogólnie bardzo fajne!
Funky Polak - 11-02-2010 07:55
Proszę mi wybaczyć, ale nie podoba mi się napisane przez ciebie opowiadanie :(. Może następne, które napiszesz będzie lepsze. Pracuj dalej i nie zniechęcaj się moją oceną.
Leo1994 - 13-02-2010 19:07
Rozdział drugi
Ponowna tragedia rodziny Mijały lata a razem z nimi rósł Anorthus. Został tak nazwany ponieważ ze wszystkich imion proponowanych przez znajomych mieszczan i członków rodziny to podobało jej się najbardziej. Był ładny po ojcu i miał długie jasne włosy po nieżyjącej już matce. Miał sporo siły i dużą wiedzę w tak młodym wieku. Nie miał ani kolegów ani tym bardziej przyjaciół ale posiadał za to kochającego nad życie i troszczącego się o niego ojca i dwóch braci. W wieku dziesięciu lat gdy jego najstarszy brat Leufand wyjechał z kraju najmując się w klasztorze jako uzdrowiciel, jego drugi brat Powemir, będący miejskim strażnikiem, zaczął uczyć go walki orężem. Zaczęli od drewnianych mieczyków a już po dwóch latach trenowali wykutymi przez ich ojca Aronthara żelaznymi katanami. Anorthus był tak dobrze wyszkolony przez brata że i on i jego ojciec mieli nadzieje że i najmłodszy członek rodziny w przyszłości również będzie pilnował porządku w Gorondiarze.
Gdy Anort jak nazywał go ojciec i brat, liczył już jedenaście wiosen Powemir został wysłany na wojnę. Kraj w którym żyli, Trerona została zaatakowana przez Optyme, która w bardzo krótkim czasie powiększyła swoje terytorium prawie trzykrotnie. Lecz nie został on wysłany jako zwykły wojownik, lecz jako jeden z trzech dowódców armii wschodniej która miała za zadanie obronić główną fortecę Trerony, Tambordu. Była to stolica kraju i w tej chwili to właśnie tam stacjonował władca Lotran III. Po czterech miesiącach bezustannej walki Powemir został jedynym dowódcą tejże armii która teraz nie stanowiła nawet połowy tej która prezentowała się na początku batalii. Nie dawał oznak życia. Przed wyjazdem obiecał że jeśli tylko będzie żył to po pierwszym miesiącu wyśle list. Nic nadzwyczajnego w tym że Anorthus i jego ojciec strasznie martwili się o Powemira. Jednak gdy po trzynastu miesiącach od wyjazdu syna na wojnę, po tym jak jego rodzina straciła nadzieję że żyje, niespodziewanie zapukał do drzwi własnego domu. I Aronthar i Anorthus nie mogli uwierzyć że go widzą. Przez całe dnie opowiadał co się działo, dlaczego nie pisał, ogółem opowiadał co się przez ten rok działo. Tak minął tydzień, drugi, trzeci. Optyma wstrzymała się z atakami ponieważ wszystkie sąsiadujące z nią państwa zawarły pomiędzy sobą sojusz i zaczęli odzyskiwać swoje ziemie.
Tym czasem do domu powrócił Leufand przywożąc ze sobą różnego rodzaju zioła i receptury do domu. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu rodzina była w prawie pełnym komplecie. Na nowo zaczęły się treningi z różnego rodzaju orężem w roli głównej. Począwszy od mieczy, przez łuki i kusze, skończywszy na halabardach i różnego rodzaju włóczniach oraz toporach.
Pewnego wieczora rodzina jak zwykle zasiadła do kolacji. Powodziło im się lepiej niż zazwyczaj dlatego też mogli pozwolić sobie na obfite i bogate w najróżniejsze witaminy, posiłki. Po zjedzonej kolacji Powemir położył się spać a reszta rodziny posprzątała po kolacji aby zrobić miejsce do gry w kości. Nagle usłyszeli jakby coś chodziło po dachu. Nie przejęli się tym za bardzo myśląc że to znowu koty dachowe. Jak przewidywali już po chwili dźwięki ucichły i znowu zajęli się grą. Jednak nagle usłyszeli jak w oknie od sypialni tłuczona jest szyba a zanim zdążyli wstać usłyszeli głośny krzyk Powemira. Po kilku sekundach Aronthar i jego najmłodszy syn Anorthus byli już w sypialni. Zobaczyli że okno zostało wybite, a co najgorsze Powemir leżał na łóżko cały we krwi. W jego brzuchu były cztery strzały, a na jednaj z nich było napisane "WY BĘDZIECIE NASTĘPNI!!!!". Anorthus przystawił ucho do serca w nadziei że jeszcze bije ale było już za późno. Wszystkie cztery strzały przeszyły go na wylot z czego jedna jego serce. Lecz znowu usłyszeli dźwięk wywarzanych drzwi a następnie wykrzyczane słowa Leufanda
-Nie poddamy się bez walki!!!!
Gdy wbiegli do pokoju Leufand już leżał na ziemi z dwiema strzałami i mieczem w brzuchu. Zastali tam pięciu dorosłych ludzi ubranych na czarno, z czego dwóch trzymało miecz, dwóch którzy znajdowali się z tyłu trzymali łuki na których cięciwach już pojawiły się strzały oraz jednego który stał najbliżej ciała Leufanda lecz on był bez żadnego oręża. Aronthar wykorzystując zdziwienie napastników podbiegł do ciała syna, wyciągnął z niego miecz i zaatakował najbliżej stojącego przeciwnika. Ściął mu głowę tak szybko że Anorthus potrzebował dłuższej chwili żeby zrozumieć co się stało. Na twarzy Aronthara malowała się taka wściekłość że z łatwością można było się spostrzec że wpadł w furie. Nie czekając zaatakował drugiego przeciwnika zabierając mu miecz i błyskawicznie zabijając trzeciego. Robił to szybko lecz nie na tyle żeby łucznicy stojący w progu drzwi nie zdążyli wystrzelić strzał. Jedna trafiła go w ramię a druga minęła go trafiając w zakurzony już obraz wyszywającej coś staruszki. Aronthar upadł na ziemię ale zabójcy już w niego nie strzelali. Stali tylko celując w niego strzałami.
-Czego od nas chcecie??
Zapytał Aronthar.
-Nie trzeba było mieszać się w wojnę. Albo po prostu w odpowiednim momencie odpuścić.
Ludzie " w czerni" musieli nie zauważyć Anorthusa który schował się za szafą. Zachował on zimną krew i przypomniał sobie że w szafie trzymane są zdobione sztućce trzymane na specjalne okazje z których w takiej sytuacji może zrobić pożytek. Musiał sobie dokładnie przypomnieć gdzie one leżą ponieważ nie miałby czasu na szukanie ich po całej szafie podczas gdy widzi go dwóch uzbrojonych ludzi, którzy raczej na pewno nie zawahają się go zabić. Zatem sięgnął w pamięci że chował je na wysokości swoich oczu po prawej stronie szafy. Odetchnął, i zaczął uświadamiać sobie że czynność którą ma zamiar teraz wykonać może okazać się jego ostatnią w życiu. Wziął głęboki oddech.
-No to na trzy. Raz..... Dwa.... Trzy!!!!
Po czym błyskawicznie otworzył szafę, wziął po nożu do każdej ręki i wykorzystując zaskoczenie przeciwników szybko wycelował w ich twarze i rzucił. Następnie odruchowo odskoczył na bok, wywrócił stół aby się za nim schować i w krytycznej sytuacji pomyśleć co dalej. Po naprawdę krótkiej chwili usłyszał jakby coś uderzało w podłogę. Wychylił się zza przewróconego stołu i zobaczył jak w progu leży dwóch zabójców w kałuży krwi w okolicy twarzy. Podniósł się. Najpierw podbiegł do rannego ojca.
- Wszystko w porządku tato??
- Nic mi się nie stało, dostałem tylko w ramię.
- Wiesz dlaczego nas zaatakowali??
Zapytał Anorthus.
- Chyba tak. Powiedzieli że nie trzeba było mieszać się w wojnę. Wydaje mi się że chodziło im o udział Powemira w niej.
- Myślisz że jeszcze tutaj przyjdą??
Zadał pytanie lecz tym razem można było poznać lekki strach w jego głosie.
- Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Tak, przyjdą.
Po tym nastąpiła chwilowa cisza.
- Ale wiedz synu że jestem z ciebie dumny. Gdyby nie ty to nie chcę wiedzieć co by się stało.
Anorthus cały czas milcząc tylko lekko się uśmiechnął.
Aronthar rozkazał Anorthusowi żeby pobiegł po straż a oni już będą wiedzieli co dalej robić.
Po dwóch dniach odbył się uroczysty pogrzeb. Przybyli na niego przyjaciele Powemira z armii, mnisi i uzdrowiciele z klasztoru Ramoran w którym przez jakiś czas przebywał najstarszy z synów ubolewającego płatnerza. Pojawił się również arcykapłan który dał ostatnie namaszczenie dwóm najstarszym synom Aronthara. Zaszczycił ich swoją obecnością nawet sam król Lotran III. Nie obyło się bez przemówień towarzyszy broni z armii wschodniej oraz jednego z mnichów który chwalił zmarłego Leufanda. Powiedział że wszyscy zachwycali się jego zdolnościami alchemicznymi i uzdrowicielskim, a że do Ramoranu przybywali ranni żołnierze z różnych frontów wojny miał on czym się popisać.
Po pogrzebie Anorthus i jego ojciec spakowali większość swoich rzeczy z domu po czym wyjechali z Gorondianu w poszukiwaniu innego miejsca zamieszkania.
Haruhiro - 13-02-2010 19:31
Całkiem fajne, ale jednak dzieciak najpierw by sprawdził czy leufan żyje niż pytał dlaczego ich zaatakowali. :] Pisz dalej.
Leo1994 - 23-02-2010 17:21
Ostatni Potomek - Forum Game ExeMoje opowiadanie na innym forum. Ładnie edytowane :D
Stefan-Wielki - 24-02-2010 15:45
Świetne opowiadanie, pisz dalej ;)
Leo1994 - 25-02-2010 12:07
Oczywiście czytajcie opowiadanie, które jest pod linkiem mojego podpisu.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbetaki.xlx.pl